…zrobię z Ciebie niezależną kajciarę

19 marca 2021 | LIFESTYLE

 

Wysiadłam z Pociągu . K wyjechał po mnie na deskorolce bez butów,po baaardzo krótkiej drzemce , przejął moją walizkę ,odstawił na skrzyżowaniu przed molo i powiedział…

…idziemy obczaić warun.

Poszliśmy, wiało. Godzina drzemki w chillroomie i obiecałam ,że wrócę do żywych . Przecież nie odpuszczę, o nieee…nie teraz.  Jest warun na pierwszą lekcję. Ja po kilku godzinach w drodze ,mój Instruktor…też zmęczony – tak,lekcja na totalnym chillku .

Budzę się , jestem w Surferowni.

Jest 5 września ,gdzie bym pomyślała o kurtce narciarskiej na półwyspie, zimno , gdzie bym pomyślała o półwyspie w ogóle. A jednak ,jestem tu ,robię to i wykorzystam ten czas najlepiej jak potrafię.  Przecież normalni ludzie uciekają z plaży w taką pogodę. Aleee… kreatywni znajdą zajawkę i opcję na każdy czas. Więc puszczamy latawiec i…nawet ogarniam.

Kolejne lekcje to obeznanie się z ,,większym latawcem” , dobieranie odpowiedniej pompki ,dmuchanie KAJTA z otwartym zaworem ( nie polecam- nic nie idzie ) praktyki na wodzie, powrót do teorii po praktyce ( bardzo ważne) . Jarałam się max. K widział mnie wcześniej na wake’u , nawet sprzedał mi kilka tipów ,więc jakies tam mini pojęcie miałam.  Słyszałam ,, odpuśc bar” nie,nie opuść bar ….odpuść ,słyszałam ,,Kasiaaaa” ale wiedziałam ,że to proces więc walczyłam dalej .

Woda jest super, jestem z wody… jesteśmy z wody – jakkolwiek to nie brzmi dla mnie ma sens.

To był piękny weekend. Spałam w przyczepie, siedziałam na molo, puszczałam latawce nocą w rytm muzyki, jeździłam na deskorolce, jadłam w lokalnych restauracjach i barach tutejsze przysmaki, mijałam na ulicy uśmiechniętych ludzi, witałam wschody słońca na plaży i zachody ,równie magiczne.

I zastanawiałam się mocno… czemu dopiero teraz. Czemu potrzebowałam tyle czasu żeby się tu znaleźć, czuć wewnętrzny spokój, czuć wakacje, czuć zatokę i morze.

Czuć wolność …  czułam się jak w domu.

Wioska – Surferownia

Ludzie, jakie to ważne .

Wrzesień to cudowny okres na półwyspie. Mniej turystów, więcej zajawkowiczów ,ludzi którzy na serio mogą godzinami gadać o pogodzie ( i to jak gadać!) . Wieczorem wszyscy siadaliśmy razem ,każdy opowiadał swoje wodne historie, jak jedna wielka rodzina : instruktorzy ,pracownicy,kursanci i goście. Wszyscy razem integrowaliśmy się i wymienialiśmy doświadczeniami. Tego nie przewidzisz ,tu nie ma rutyny, tu się ciągle dzieje…nawet jak nie wieje. Inny świat . Czułam się jak małe dziecko które rano ma obudzić się z nową niespodzianką pod poduszką. Moją niespodzianką były nowe doświadczenia, nauka i przygoda.

Po raz pierwszy w moim dorosłym życiu czułam się szczęśliwym dzieckiem, totalnie bez wyrzutów. Żyłam tu i teraz czerpiąc z tego jak najwięcej a zupełnie nic nie oczekując. Dostałam tak wiele ponad plan. Czułam się fantastycznie sama ze sobą . Czułam się szczęśliwa. Oczywiście ,że nie chciałam żeby się to kończyło, ale była niedziela wieczór a następnego dnia wracałam do rzeczywistości .

Poniedziałek ,

po powrocie dopadł mnie totalny spadek mocy…tęskniłam za morzem, za klimatem ,za ludźmi. Poszłam na trening ,los chciał, że odezwał się do mnie znajomy który następnego dnia jechał z Warszawy do Gdańska…

Zuzia już spała, po treningu zapakowałam walizki i z samego rana zabrałam moją córkę w podróż. Najpierw Warszawa, potem Gdańsk ,Gdynia i Jastarnia. Nie minęły 24h a ja znów tu byłam. Tu byłam szczęśliwa i brakowało mi tu tylko mojej Zuzi. Podróże z dziećmi uczą kreatywności.

Byłam kreatywna. Gdy wstawałam o wschodzie słońca Zuzia jeszcze spała ,ja wychodziłam na wodę zostawiając Ja pod bacznym okiem Asi z telefonem do kontaktu z Mamą. Wyluzowałam ,mam bardzo rezolutną 5 latkę z którą mogę rozmawiać jak z koleżanką . Wieczorem odbyłyśmy rozmowę, że Mama bardzo wcześnie idzie pływać a ze wszystkimi tematami może śmiało przychodzić do Cioci ,albo dzwonić na nr K – jesteśmy razem .

Ochoczo wbijałam się w piankę, zakładałam cały sprzęt ,rozkładałam linki, pompowałam kite – często mi się nie chciało, bo woda mokra,bo wiart wieje …a poduszka taaaka mięciutka. Ale ktoś mi powiedział ,że zrobi ze mnie niezależną kajciarę – ta perspektywa jest baaardzo kusząca. Bycie niezależnym jest bardzo kuszące – na każdej płaszczyźnie. Małe cele.

Byłyśmy tydzień ,później wróciłam z Bratem na kilka dni .

 

Wrzesień był dla nas ciężki .

Straciliśmy Tatę – bardzo szybko. Kolejne doświadczenie które nie pozwala Ci być słabym -nie ma szans.  Pożegnanie Taty ,które pewnego dnia na działce usiadłam i napisałam własnoręcznie jednym tchem, wylewając przy tym najwięcej łez do tej pory było kolejnym momentem który uświadomił mi jak ważne są słowa. Czasem gdy ich nie wypowiemy stracą swoją moc bezpowrotnie. Czułam jak wielką moc miałam wtedy ,czułam jak ważne są i potrzebne. Babcia powiedziała ,, jesteś twarda jak chrabąszcz” – a ja czułam, że to mój obowiązek . Każdy powinien usłyszeć jaki był w naszych oczach Tata- to mu się należało. Dopiero na samej ceremonii udało mi się to przeczytać bez zająknięcia.

Bardzo chciałam wrócić do pisania . Nie tyle dla innych co dla siebie.  Czułam, że muszę doceniać i celebrować każdy moment ,życie, ludzi wokół . Z szacunkiem do życia i respektem do jego kruchości. ,,Masz to na co godzisz się” jak śpiewa moja imienniczka- Kasia Kowalska . I jeśli po przeczytaniu takiego tekstu chociaż wyjdziesz na pole puszczać latawiec – to mój wielki sukces! Jestem dumna .

Może jutro zapakujesz swój plecak.

Na co Ty się godzisz?

A jeśli się nie godzisz to co zrobisz żeby ruszyć w kierunku swojego szczęścia?

 


Facebook:

Facebook Pagelike Widget

Instagram:

Reklama


Komentarze 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


thanks, very interesting 🙂