Reggae Festival w Ostródzie 2017

06 września 2017 | PODRÓŻE

Reggae Festival w Ostródzie

Kolejny weekend pełen wrażeń przeszedł do historii! Kto z Was nie słyszał o Reggae Festivalu w Ostródzie?Wreszcie udało nam się tam wybrać i poczuć ten niepowtarzalny klimat na własnej skórze.

Spontaniczna decyzja – jedziemy! Szybko spakowaliśmy walizki i w sobotę rano byliśmy już w drodze. To już nasz kolejny wypad na Mazury w te wakacje – pomimo tego, wciąż mamy tam wiele do odkrycia. Cudem udało nam się zarezerwować ostatni wolny pokój w hotelu Willa Port, który znajdował się w samym centrum muzycznych wydarzeń. Wśród gości hotelowych można było spotkać takich artystów jak Mesajah czy Damian Syjonfam, a także gwiazdę całego festiwalu – Shaggy’ego z zespołem. W ogródkach hotelowych przeprowadzane były natomiast wywiady z artystami.

 

Festiwalowy klimat

W okresie trwania festiwalu hotele i wszelkiego rodzaju obiekty wypoczynkowe przeżywają oblężenie, a restauracje, bez względu na pogodę, przepełnione są ludźmi. Mimo tego atmosfera jest przyjazna – zewsząd dobiega rytmiczna muzyka reggae, ludzie tańczą, pozdrawiają się z uśmiechem i otwarcie ze sobą rozmawiają. Przekonaliśmy się o tym już podczas pierwszego spaceru wzdłuż Jeziora Drwęckiego.

Doba hotelowa zaczynała się o godz. 16:00, korzystając więc z wolnego czasu, postanowiliśmy pozwiedzać okolicę i zjeść obiad. Niestety, nasz pierwszy wybór nie do końca okazał się gastronomicznym strzałem w dziesiątkę. Wojtek zdecydował się na burgera wołowego z bekonem, serem cheddar, majonezem chrzanowym i prażoną cebulką z domowymi frytkami oraz sosem z pieczonej papryki.

Ja dokonywałam wyboru dania, pamiętając o preferencjach Zuzi. Pomimo wzajemnego podjadania z talerzy, nie udało nam się zjeść nawet połowy obiadu. Jedzenie zupełnie nie odpowiadało naszym kubkom smakowym. Widok z patio był świetny, jednak to nie było to, czego oczekiwaliśmy. Zawiedzeni i głodni ruszyliśmy w stronę naszego hotelu. Wkrótce przekonaliśmy się, że pyszności, których szukaliśmy w mieście, mieliśmy pod nosem. Kurczak w panierce z ziemniaczkami z hotelowej restauracji smakował po mistrzowsku.

Atrakcje dla dzieci

Zuzia ma wyczucie. Nie wiem, jak ona to robi, ale zanim zdążymy rozejrzeć się po obiekcie i odebrać kartę od pokoju, ona już znajduje w nim coś dla siebie. Tym razem był to kącik zabaw, w którym maluchami opiekowała się animatorka Klaudia. Zuzia była zachwycona – powiedziała rodzicom ”pa pa” i pobiegła się bawić. Możliwość pozostawienia pociech w gronie innych dzieci spragnionych zabawy to niesamowicie wygodna opcja. Sala zabaw czynna była od godziny 11 do 16 a po późnym obiadku można pojawić się tam ponownie.

 

W tym czasie rodzice mogą skoczyć na lampkę wina, zjeść pyszny deser w restauracji albo tak jak my… wnieść walizki na górę i rozpakować na spokojnie wszystkie torby. U nas temat żłobka nie został ciągle zaakceptowany przez Zuzkę, dlatego każda możliwość zabawy z innymi dziećmi to świetna okazja na oswojenie jej z rówieśnikami.

Nauczeni doświadczeniem, że wraz z upływem czasu przybywa rzeczy do zrobienia, pomimo niesprzyjających warunków pogodowych wybraliśmy się na spacer (chcieliśmy wykorzystać pierwszy dzień jak najlepiej). Przechadzając się po mieście, odkryliśmy niesamowity punkt gastronomiczny na mapie Ostródy.

Przepiękna, nowoczesna restauracja z widokiem na jezioro miała jednak znaczący minus – brak kącika dla najmłodszych klientów. Na szczęście w pobliżu znajdował się plac zabaw z mnóstwem atrakcji, który uratował sytuację. Z trudem odciągnęłam stamtąd Zuzannę, kiedy przyszedł czas na jedzenie.

Decyzja, co zamówić, nie była łatwa. Chociaż początkowo planowaliśmy zjeść wyłącznie danie główne, nie mogliśmy się powstrzymać od spróbowania także przystawki oraz deseru. To był bardzo dobry wybór! Nasza uczta rozpoczęła się od pięknie podanego, pysznego tatara. Poleciłabym go bez wahania, sama zamówiłabym go też chętnie po raz kolejny. Zuzia wyjadała tymczasem z mojego talerza łososia, który w połączeniu z czarnym makaronem, krewetkami w tempurze, bazyliowym pesto, parmezanem oraz dressingiem z mango, marakują i chili smakował wyśmienicie. Wojtek dokonał równie dobrego wyboru, zamawiając łososia w maku. Deser wzięliśmy na wynos. Beza z kremem mascarpone oraz sezonowymi owocami była idealnym zwieńczeniem posiłku. Po takiej uczcie nie byliśmy w stanie nic przełknąć aż do rana.

Kolejnego dnia Zuzia obudziła się w świetnym humorze i już od samego rana wołała, że chce iść bawić się dalej z Ciocią i innymi dziećmi. Przed zabawą trzeba było jednak zjeść śniadanie, aby zyskać siłę na resztę dnia. Hotelowa restauracja oferowała pyszne, kolorowe i różnorodne posiłki. Wybór był ogromny, a dodatkowym plusem był znajdujący się tam stolik dla dzieci z kolorowymi sztućcami, mini burgerami, naleśnikami w wersji mini i owocami – po prostu bajka!

Hotel zagospodarował sporą przestrzeń z myślą o maluchach. Na każdym kroku można znaleźć kolorowanki z kredkami, zabawki i książki. Rozwiązanie takie bardzo ułatwia pobyt rodzicom z dzieckiem.

Zmiana planów

Plan spędzenia weekendu na festiwalu muzycznym był świetny. W Ostródzie panował pozytywny nastrój, zachęcająca była też perspektywa zabawy na koncertach do późnych godzin. Wszystko zepsuła jednak osa, która boleśnie użądliła mnie w nadgarstek. Ręka spuchła, a mój dobry nastrój i chęć do zabawy zniknęły. Oddaliśmy się zatem słodkiemu lenistwu i przespaliśmy część dnia.

Kolację zjedliśmy w hotelowej restauracji Trattoria La Riva, która okazała się kolejnym fantastycznym wyborem. Zamówiliśmy krewetki królewskie z papryczką pepperoni, czosnkiem i parmezanem oraz pikantną włoską sałatkę z polędwicą wołową. Rozkosz dla podniebienia!

Wreszcie na Festivalu!

Następnym przystankiem był długo wyczekiwany Reggae Festival. Na miejsce udało nam się dotrzeć dopiero około godziny 20:00, kiedy kącik dla najmłodszych był już zamknięty. Zuzi pozostały więc tańce w rytm muzyki, przeglądanie pobliskich straganów i zajadanie się przekąskami. wysłuchaliśmy koncertu zespołu Vavamuffin i (niestety tylko częściowo) grupy Tabu. Zuzia robiła się bowiem zmęczona, a ręka dokuczała mi coraz bardziej. Wróciliśmy więc do hotelu i na tym skończyły się nasze „szaleństwa”.

Mieliśmy ambitne plany, żeby położyć dziecko spać i późnym wieczorem posłuchać ostatnich koncertów. Skończyło się na tym, że Zuzka szalała do północy, a my – pozbawieni sił – próbowaliśmy za nią nadążyć.

 

Wszystko, co dobre, szybko się kończy

W końcu nadeszło to, co nieuniknione, czyli dzień powrotu. Po zjedzeniu pysznego śniadania na dobry początek dnia, spędziliśmy trochę czasu relaksując się na basenie i w saunach, a następnie wyruszyliśmy z powrotem do domu.

 

To był świetny weekend, który spędziliśmy w rodzinnej atmosferze, w rytmach reggae, przy dobrym jedzeniu oraz pięknych widokach. Do Ostródy wrócimy za rok, ale już na dłużej. Rezerwujemy pobyt na cały okres, w którym muzyka opanuje to miasto.

 

 




WILLA PORT ART & BUSINESS

 




 


Facebook:

Facebook Pagelike Widget

Instagram:

Reklama


Komentarze 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *